2011/05/22

Wszyscy mówili, że będę grał amantów. Rozmowa z Grzegorzem Daukszewiczem

Pochodzisz z rodziny z tradycjami aktorskimi…

To prawda, ale tradycja ta jest dla mnie mitem, legendą. Mój dziadek, Jan Kreczmar, zmarł kilkanaście lat przed moimi narodzinami. Zbigniew Zapasiewicz był moim dalekim wujem, z którym nigdy nie zamieniłem słowa.

Od początku wiedziałeś, że będziesz zdawał do szkoły teatralnej?

To był kaprys. Myślałem nawet, że będę zdawał do akademii policyjnej albo na psychologię, którą, nawiasem mówiąc, przez rok studiowałem. Za pierwszym razem na egzaminy poszedłem z marszu. Oblałem, ale nie poddałem się. Po nieudanym egzaminie usłyszałem, że szkoła jest mną zainteresowana, ale muszę uzupełnić braki.

Tuż po studiach trafiłeś do bardzo dobrego teatru.

Miałem dużo szczęścia, bo już na studiach poznałem Agnieszkę Glińską. Od początku bardzo dobrze się rozumieliśmy. Może to zabrzmi zuchwale, ale zawsze czułem, że po szkole nasze drogi się skrzyżują.

Jaką postacią jest Sergiusz – postać, w którą wcielasz się w „Sztuce bez tytułu”?

Sergiusz jest typem postaci, z którą nie miałem do czynienia w szkole. Byłem jedną z trzech najstarszych osób na roku, więc dostawałem role ojców, łajdaków albo starych Żydów, mimo że wszyscy mówili, że będę grał amantów.

O jakiej roli marzysz?

O roli Raskolnikowa ze „Zbrodni i kary”. Zakochałem się w tej książce jeszcze w liceum. Sam lubię postrzegać  siebie jako człowieka, którym targają różne emocje, sam czuję, że mam dwie twarze. Raskolnikow to strasznie umęczony człowiek pod każdym względem – namiętności, ambicji, intelektu. Ma w sobie mrok i tajemnicę.

Płatonow ma w sobie coś z Raskolnikowa…

Doskonale zna się na ludziach, wie jak pociągać za sznurki, a z drugiej strony sam czuje się marionetką. Gdy patrzę na Płatonowa, to zaczynam się zastanawiać, kim on był dziesięć lat wcześniej. „To jest świat oparty na grzechach naszych ojców” – mówiła Agnieszka podczas prób. On jako jedyny stara się przeciw temu buntować. Jednocześnie pociąga go autodestrukcja. Niszczy wszystkie sobie najbliższe osoby, a świadomość staje się źródłem jego szaleństwa.

Rozmawiały Agnieszka Tułodziecka i Magdalena Jasińska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz