2011/05/22

Cwylizacja jak narkotyk - recenzja "Planety Lem"


„Planeta Lem” nie istnieje, co prawda, w naszym Układzie Słonecznym, ale Pawłowi Szkotakowi udało się ją stworzyć na …boisku szkolnym. Wystarczyło trochę plastiku, metalu i szkła. I kilka fragmentów prozy Stanisława Lema.

Świat opanowały maszyny. Zamieszkujący planetę Lepniaki (odpowiedniki ludzi) stali się niewolnikami robotów. Karmieni codziennie dawką halucynogennych środków, żyją w iluzji idealnego świata. „Matrix”? Nic podobnego. To „Planeta Lem” Pawła Szkotaka oparta na prozie Stanisława Lema, którego futurystyczne wizje biją na głowę kultowy już film braci Wachowskich.  Fabuła spektaklu nie jest skomplikowana: Lepniaki (podobne do siebie człekokształtne istoty przywodzące na myśl postaci ulepione z plasteliny) zamieszkują zmechanizowaną planetę, gdzie ludzie żyją w pozorach luksusu za sprawą narkotyków, którymi faszerują ich dominujące na planecie roboty. Ni stąd, ni zowąd zjawia się tajemniczy wybawiciel - Ijon Tichy, ulubiony bohater prozy Lema – który chce odkryć przed nimi prawdę. Lepniaki, choć początkowo ulegają jego nauce, zwracają się ostatecznie przeciwko swojemu „mesjaszowi”, ponieważ prawda okazała się mniej wygodna. 
Czy tak ma wyglądać świat i człowiek w odległej przyszłości? Być może. Proza Lema daje wiele wskazówek dla reżysera i scenografa. Paweł Szkotak obficie czerpie z Lema, tworząc planetę z jego wizji za pomocą metalu, plastiku i szkła. W tym industrialnym pejzażu przechadzają się  odhumanizowani aktorzy, których kostiumy wykonane są z syntetyków,  zdobyczy współczesnej cywilizacji – królują plastik, folia i lateks. Gra aktorów polega głównie na iście cyrkowych akrobacjach: aktorzy wykonują je zarówno na metalowych instalacjach, jak i na betonowym podłożu. Ten teatr sztucznego światła, pary i multimediów dopełnia symfoniczno-postindustrialna muzyka, jakby odzwierciedlająca starcie tego, co ludzkie, z tym, co zmechanizowane. Co ważne, w spektaklu, oprócz nagranych cytatów z prozy Lema, nie pada ani jedno słowo. I dobrze. Przypowieść o straconych i odzyskanych złudzeniach nie potrzebuje słów.
Szkotakowi udało się wyłuskać to, co w futurystycznych proroctwach Lema jest najistotniejsze: odhumanizowaną planetę i człowieka "w szponach" cywilizacji. Planeta Szkotaka to planeta przyszłości, gdzie ludzie tak zachłysnęli się zdobyczami cywilizacji, że nie zauważyli, że role się odwróciły. Człowiek - twórca cywilizacji -  stał się niewolnikiem tego, co stworzył. Niestety nie widzi, w jaką pułapkę wpadł - tak bardzo jest od cywilizacji uzależniony. Ilu z nas uwielbia tak bardzo swoją komórkę, że nie wyobraża sobie życia bez niej? W końcu nie wiadomo, kto tu rządzi: ja czy moja komórka?
„Planeta Lem” jest miniprzypowieścią, która zostawia nas z frapującym pytaniem: a może świat, który wieszczy Lem, właśnie się staje na naszych oczach?  Jeśli tak, to "Planeta Lem" Teatru Biuro Podróży odarła mnie ze wszelkich złudzeń.
Ida Werner


Teatr Biuro Podróży istnieje od  1988 roku. Jego założycielem i reżyserem jest Paweł Szkotak.
W ciągu ponad dwudziestu lat poszukiwań artystycznych teatr wypracował własną metodę pracy nad spektaklem oraz  rozpoznawalny styl teatralny. Teatr przygotował 14 autorskich spektakli, w tym osiem widowisk plenerowych, pięć spektakli salowych oraz akcję teatralną w specjalnie przystosowanej do tego zamkniętej przestrzeni.
Spektakle teatru zaprezentowane zostały w blisko 50 krajach świata, na sześciu kontynentach (m.in. w Argentynie, Australii, Brazylii, Kolumbii, Kubie, Egipcie, Indiach, Iranie, Izraelu, Jordanii, Korei, Libanie, Meksyku, Palestynie, Singapurze, Taiwanie, USA i w większości krajów europejskich).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz