2011/05/23

Herbata u „trzech sióstr” - recenzja spektaklu


„Trzy siostry” Pawła Łysaka miały być próbą poszukiwania aktualności myśli Czechowa we współczesnym świecie, ale spektakl okazał się jedynie pomieszaniem konwencji. Można odnieść  wrażenie, że reżyser sam nie wiedział, na co się zdecydować.

Spojrzeć na świat oczami Czechowa, czyli jak? Oczami ludzi zamkniętych we własnych głowach oraz w konsekwencji własnych wyborów.  Oczami ludzi zamkniętych w klaustrofobicznych pomieszczeniach, które przypominają  domek dla lalek. Pokoje są małe i duszne. Zaludnione. Bohaterowie tracą oddech i - próbując wydostać się z klatki - zapraszają do tej ucieczki publiczność. W pewnym momencie gruba szyba, oddzielająca widownię od magicznego świata wydarzeń scenicznych, pęka. Aktorzy wchodzą w interakcje z kilkudziesięcioma niemymi świadkami imienin Iriny. Tu ktoś załapie się na herbatę, tam zostanie zaczepiony przez papierowy samolocik, a gdzie indziej z kolei odpowie na jedno z najtrudniejszych pytań. Tylko gdzie w tych monologach o YouTube i Stadionie Zawiszy miejsce na specyficzny klimat świata Czechowa?
Brak spójności  widziałam też w samej kreacji bohaterów. Chociaż na grę aktorów narzekać nie mogę, to jednak brakowało mi w nich indywidualności, grubej kreski, która oddzielałaby od siebie poszczególne charaktery. Mało kto posiadał cechy wyróżniające go spośród reszty. Ten brak wyrazistości spowodował, że żadna z postaci nie utkwiła mi w pamięci; wszyscy zlewali się ze sobą na tle scenografii, skądinąd pomysłowej i imponującej.
Dzięki ciekawym rozwiązaniom scenicznym dom sióstr przemieszcza się. Żyje życiem każdego z bohaterów. Jest ramą otaczającą kolejne obrazy, osią, wokół której toczą się losy odwiedzających go ludzi. Wydostanie się z niego równało się z wydostaniem z kolejnych dramatów i poplątanych historii. Ostatecznie sinusoida losów bohaterów staje się linią prostą. W finałowej scenie trzy siostry, stojąc przed publicznością, jako piękne i silne kobiety, snują plany na przyszłość. Każda z nich odnajduje swoje miejsce, chociaż nie jest ono do końca takie, jakie miało być.
Szkoda. Szkoda, że piękno sztuki Czechowa, piękno jego świata i psychologizm postaci w przypadku spektaklu Pawła Łysaka nie zostały wyeksponowane. Przemyślana i oryginalna kompozycja przestrzeni nie była w stanie uchronić mnie przed rozczarowaniem i wrażeniem, że muszę się śmiać z wyjątkowo źle opowiedzianego żartu.

Małgorzata Drążek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz